Archiwum Polityki

Urząd Robin Hooda

Rozmowa z Bożydarem Djeliciem, ministrem finansów Serbii

W Serbii od wielu lat nic nie funkcjonowało normalnie ani w gospodarce, ani w polityce. Rozkradziono państwowy majątek i oszczędności obywateli złożone w bankach. Ludzie nauczyli się żyć w tym surrealistycznym świecie, gdzie nie było nic pewnego: banków, pieniędzy, emerytur. Wszystko teraz trzeba odkręcić. Czy czuje się pan jak samotny szeryf?

To specyfika przodowników pracy, czyli pierwszego rządu. W gabinecie, w którym siedzimy, pracował minister finansów, mój poprzednik, który był jednocześnie dyrektorem wielkiej kompanii i we wszystkich przetargach jego firma zwyciężała, dostawała najlepsze zamówienia. Teraz siedzi w areszcie. To była powszechna praktyka we wszystkich resortach. Nasze ministerstwo wystosowało 47 wniosków karnych, m.in. przeciwko 16 byłym ministrom z partii SPS Slobodana Miloszevicia, którzy przydzielali sobie kontrakty. Mamy na liście generała, który zajmował się finansami w wojsku i dopuścił się nadużyć. Też siedzi w więzieniu. Że nie wspomnę o wielu funkcjonariuszach policji. Ale to tylko początek, tropimy dalej.

Przez całe lata byli bezkarni. Miałoby się to skończyć?

Ich zachowaniom sprzyjała w pewnym sensie wojna: jak w każdej wojnie jedni tracą, a inni zbijają niewyobrażalne fortuny, czerpią profity wojenne. Dlatego nasz rząd wprowadził zarządzenie o opodatkowaniu ekstraprofitu – nadzwyczajnego zarobku wojennego – jednorazowym podatkiem wysokości 90 proc. Jesteśmy jedynym krajem byłej Jugosławii, który tak postąpił. Dzięki temu mamy dziś dodatkowo ponad 40 mln dol. w państwowej kasie, a oczekujemy jeszcze 200 mln dol. Ten podatek obejmuje wszystkich uprzywilejowanych za czasów Miloszevicia ministrów, wojskowych oraz bliskich jego współpracowników i działaczy partyjnych. To oni otrzymywali kontyngenty na eksport i import.

Polityka 18.2002 (2348) z dnia 04.05.2002; Świat; s. 40
Reklama