Archiwum Polityki

Fonografia, fotografia

Przebieg tegorocznej gali Fryderyków dowiódł po raz kolejny, że w dziedzinie organizacji i reżyserii tego typu imprez nikt nie jest u nas mistrzem. Uroczystość trwała ponad trzy godziny, spora część publiczności opuściła Salę Kongresową już po przerwie i niewiele pomogły prezenterskie wysiłki Kayah i Grażyny Torbickiej. Nie mogły wszak pomóc, bo ktoś namówił obie panie na wariant wybitnie infantylny. Dziecięce wyliczanki, niby śmieszne mylenie słów „fonografia” i „fotografia”, nadmiar minoderii i wysilone dowcipy. Ofiarą całego zamieszania padła Grażyna Torbicka, osoba, która przecież potrafi harmonizować swoją nieprzeciętną urodę z inteligencją, czego dowody daje choćby w ambitnym programie „Kocham kino”. Niestety, od pewnego już czasu Torbicka obsadzana jest w roli konferansjerki imprez muzyczno-rozrywkowych na różnym poziomie, także poniżej średniej. Po prostu szkoda nam pani Grażyny i jej talentów. Przecież ktoś pozbawiony tych zalet też potrafi swobodnie zachwycać się twórczym dorobkiem Krzysztofa Krawczyka.

Polityka 18.2002 (2348) z dnia 04.05.2002; Kultura; s. 42
Reklama