Tadeusz B. – zwany Szalonym – krępy, około pięćdziesiątki, z wykształcenia ślusarz-spawacz. Interesy zaczynał na początku lat osiemdziesiątych w przygranicznych Sejnach. Mówi się, że prowadzony przez niego bar był tylko przykrywką dla bardziej intratnych przedsięwzięć niż wyszynk. Dziś B. jest właścicielem firmy Bachus, prowadzącej wielką hurtownię alkoholu oraz sieć sklepów monopolowych. Do niego też należy sześć najbardziej okazałych w mieście i okolicy nieruchomości oraz kilka wysokiej klasy samochodów. Uznawany za jednego z najbogatszych ludzi na Suwalszczyźnie.
Policja i prokuratura przyglądały mu się od dawna. Słały do suwalskich urzędów pisma prosząc o przekazywanie rozmaitych danych. Tadeusz B. doskonale o tym wiedział, bo kopie wszystkich pism trafiały na jego biurko. Dostarczali mu je życzliwi urzędnicy. Najczęściej mieli wobec Tadeusza B. długi wdzięczności. Na początku kwietnia zostali zatrzymani: wiceprezydent miasta Mieczysław G., naczelnik wydziału polityki społeczno-gospodarczej urzędu miasta Zbigniew W. i geodeta powiatowy Ryszard K. Przedstawiono im zarzuty przekroczenia uprawnień służbowych i ujawnienia tajemnicy prowadzonych przez organy ścigania postępowań.
Pierwszy kadrowiec
– To był mistrz w stwarzaniu sytuacji zależności – opowiada jego dawny znajomy. – Wystarczyło, że postawił piwo, a już trudno było się od niego odczepić. Traktował cię jak kumpla, dzwonił oferując samochody po okazyjnej cenie, pożyczki.
Jeśli tylko osoba, którą Tadeusz B. był zainteresowany, wspomniała, że potrzebuje pieniędzy, Szalony wyciągał portfel. Chętnie prolongował długi, oczekiwał jednak dowodów wdzięczności. Często sponsorował imprezy kulturalne i sportowe. Dostarczał alkohol, którym częstowano gości podczas spotkań autorskich i wernisaży w suwalskiej bibliotece publicznej.