Archiwum Polityki

„Wałachy, rumaki, kuce”

Artykuł Adama Grzeszaka (POLITYKA 11) traktuje o bardzo szerokim zjawisku, zrozumiałe jest więc nieco skrótowe i powierzchowne ujęcie tematu. Nie sposób jednak przejść do porządku nad końcowym akapitem dotyczącym eksportu żywych koni na rzeź. Autor opisuje to zjawisko beznamiętnie; cóż – ma do tego prawo, nie musi przejmować się losem maltretowanych w czasie tych transportów zwierząt. Ale sformułowania: „w dziedzinie eksportu koni mięsnych jesteśmy niekwestionowanym europejskim liderem” oraz „to nasz największy koński sukces” mają wyraźny pozytywny wydźwięk. Doprawdy, nie ma się czym chwalić, te „sukcesy” to hańbiący proceder, o którego zakończenie walczą (jak dotąd bezskutecznie) takie organizacje jak Fundacja VIVA czy klub GAJA.

Hodowcy nie ucierpieliby zbytnio, gdyby zamiast żywych koni wysyłano świeże czy raczej mrożone mięso oszczędzając zwierzętom niewyobrażalnych cierpień w czasie trwającego wiele dni transportu. Wymagania kulinarne francuskich i włoskich smakoszy nie są wystarczającym powodem, aby utrzymywać barbarzyńskie przepisy, nie przystające w dodatku do uregulowań prawnych stosowanych w większości państw Unii Europejskiej.

Ewa Oborzyńska, Warszawa

Polityka 13.2002 (2343) z dnia 30.03.2002; Listy; s. 109
Reklama