Archiwum Polityki

Mr. Deeds – Milioner z przypadku

:-(

W 1936 r. Frank Capra nakręcił niezwykle popularną w Stanach komedię „Pan z milionami” („Mr. Deeds Goes To Town”) o amerykańskim prostaczku, który nieoczekiwanie zostaje milionerem. Trzy lata później przerobił scenariusz do tamtego filmu na bardziej ambitne przedsięwzięcie: „Mr. Smith jedzie do Waszyngtonu” z pamiętną rolą Jamesa Stewarta (do dziś czołowa pozycja hollywodzkiej i światowej klasyki). Kto by pomyślał, że ponad pół wieku później niejaki Steven Brill przerobi oba pomysły na komedię romantyczną o prostodusznym wieśniaku obdarowanym przez los 40-miliardowym spadkiem po wujku, nowojorskim magnacie medialnym. W tej niezgrabnej komedii pocieszające jest to, że trwa krótko. Niezdarne dialogi, wulgarne dowcipy, wygłupy aktorów strojących groteskowe miny można jeszcze wybaczyć. Ale nie to, że główny bohater, którego gra niezwykle popularny w Stanach Adam Sandler, jest po prostu głupi. Mimo to autorzy filmu każą mu wygłaszać w finałowej scenie wzruszające przemówienie do narodu o wyższości prostych uczuć i dziecięcych marzeń nad pazernością kapitalistów. Szkoda oczu i uszu.

(JAW)

:-) świetne
:-, dobre
:-' średnie
:-( złe
Polityka 49.2002 (2379) z dnia 07.12.2002; Kultura; s. 56
Reklama