Ksiądz Marcin Brzóska, w krawacie i rozpinanym swetrze, nie ma trzydziestki. W Kościele jest od kontaktów z mediami. Nim trafił do biura biskupa w Warszawie, studiował w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej, a potem pracował jako wikariusz w ewangelickiej parafii w Wiśle. – Bywało, że turyści zwiedzający kościół mówili do mnie: O, jak ksiądz ładnie mówi po polsku, i dziwili się, że napisy są też w tym języku. Ale ludzie światli już wiedzą, że ewangelicy to Polacy.
Ewa Śliwka pracuje w Konsystorzu Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Warszawie przy Miodowej. Konsystorz oznacza u katolików zgromadzenie kardynałów, u ewangelików – najwyższą władzę wykonawczą, która zarządza bieżącymi sprawami Kościoła. Młoda, uprzejma, uśmiechnięta. Urodziła się w Raciborzu, rodzice pochodzą ze Śląska Cieszyńskiego. Jest dyrektorem Kancelarii Konsystorza. – Tylko raz zdarzyło mi się, że w podstawówce dzieci wołały za mną: kocia wiara. Sama nigdy z dyskryminacją się nie zetknęłam, ale uprzedzenia wobec naszego Kościoła jednak się odzywają. Ostatnio przed wyborami samorządowymi katolicki ksiądz dziekan na Podbeskidziu napisał w liście do parafian: Wybierzcie właściwie, żebym nie musiał się wstydzić, że w mojej dziesięciotysięcznej parafii, gdzie mieszka 300 ewangelików, wójtem jest ewangeliczka. Mimo kampanii wygrała ponownie.
Komunikat Synodu Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP – tak brzmi oficjalna nazwa wspólnoty luterańskiej – brzmi zagadkowo. Synod to najwyższa władza ustawodawcza tego Kościoła: zgromadzenie przedstawicieli duchownych i świeckich wybieranych demokratycznie na pięcioletnią kadencję. Pod koniec października synod zebrał się w Bielsku-Białej.