Archiwum Polityki

Mikołaj z workiem cementu

Kiedyś Mikołaj był subtelnym, dobrze wychowanym staruszkiem. Pojawiał się nocą w domach grzecznych dzieci, zostawiał niepostrzeżenie prezenty i dyskretnie znikał. Był poczciwy, dobry, sprawiedliwy. Te czasy jednak minęły. Już niewesołe jest życie staruszka. Ludzie eksploatują go bez litości i szacunku dla siwej brody. Nie wystarczy, by odwiedzał domy. Wyprowadzają go na ulice już w listopadzie i nie pozwalają zniknąć, aż śnieg stopnieje. Biedny Mikołaj sprzedaje meble, kosmetyki, odświeżacze do powietrza, handluje racami, petardami i sprzętem gospodarstwa domowego. Można go zobaczyć na każdej ulicy, w każdym sklepie. Z jednego świętego zrobiły się ich tysiące.

Prawdziwy Mikołaj zagubił się w tłumie. Który z Mikołajów zachęca nas do picia piwa? Czy to oryginał zachwala Milkę, czy też sobowtór zmusza do picia kawy Nescafe? Prawdziwego można spróbować rozpoznawać po ubraniu – falsyfikaty bywają często niedbałe. Chociaż zdarzają się podróby łudząco podobne. Dlatego ludzie zaczynają się bać Mikołaja. Boją się, że zrzuci nagle płaszcz, zerwie brodę i okaże się odrażającym drabem. Jeśli więc spod grzywki Mikołaja zaczną nam się przyglądać przekrwione oczy, uciekajmy, nie czekając na prezenty.

W czasach, kiedy każdy może przykleić brodę z waty i udawać świętego, odszukajmy tego prawdziwego Mikołaja, a reklamą papierosów i cementu niech się zajmie bezrobotny ostatnio Died Maroz.

Polityka 49.2002 (2379) z dnia 07.12.2002; Fusy plusy i minusy; s. 102
Reklama