Archiwum Polityki

Powrót

W wierszu bez tytułu, zamieszczonym w „Przeglądzie” (25.11), wspomniał Tadeusz Różewicz niezwykle miło o felietonistach „Tygodnika Powszechnego” i „Polityki”. Nie muszę chyba pisać, jak cieszy taka wzmianka, wychodząca spod takiego pióra. Mam szczególny powód do radości z jej powodu, gdyż obok Jerzego Pilcha jestem jedynym felietonistą „Polityki”, który był nim również i w „Tygodniku Powszechnym”. Z tym że Pilch to nowe dzieje, niemowlęce rzekłbym. Pilch atakował mnie na łamach „Tygodnika” już jako autora „Polityki”. Ja w swoich „tygodnikowych” latach atakować go nie mogłem, nawet gdybym chciał, bo go jeszcze nie było na świecie. Teraz też nie mogę, bo za bardzo go cenię i lubię. Niech mi więc wybaczy, że pominę go pisząc o felietonistach „Polityki”. Nie wynika to z braku uczuć, ale chronologii.

Kiedy przyszedłem do „Polityki”, było w niej felietonistów czterech: Ryszard Marek Groński, Daniel Passent, Krzysztof Teodor Toeplitz i Jerzy Waldorff. Nie byle jakie towarzystwo! Waldorff wyspecjalizowany był w tematyce muzycznej i nekrologicznej z nekropoliczną włącznie. Groński, z tą samą co dzisiaj zjadliwą, a czasami czułą gracją, mieszał kabaretową scenę z obserwacją kabaretu codziennej rzeczywistości. Klasycznymi matadorami polemicznego felietonu byli wtedy na łamach przede wszystkim Passent i KTT. Toeplitz, pomimo że historyk sztuki, niezwykle związany z jej filmową gałęzią, miał zawsze pociąg do polityki we wszelkich jej właściwie przejawach, z ekonomicznymi włącznie. Passent, acz ekonomista (sic!) z oficjalnego wykształcenia, penetrował głównie rejony kulturalne, a jeśli już imał się polityki, to nade wszystko międzynarodowej.

Polityka 49.2002 (2379) z dnia 07.12.2002; Stomma; s. 106
Reklama