Archiwum Polityki

Na kłopoty – mury

Po berlińskim prawie nie ma śladu, inny zimnowojenny mur, dzielący Nikozję, niedawno doznał poważnego uszczerbku; za to rosną inne: izraelski oddzielający od Palestyny i gigantyczny, jak na Amerykę przystało, na granicy z Meksykiem. Do współczesnej kolekcji murów na kłopoty doszedł właśnie kolejny, na razie pięciokilometrowy (3,5 m w górę), odgradzający sunnicką dzielnicę Adamija od szyickiego otoczenia we wschodnim Bagdadzie. Celem nie jest podział miasta na sektory religijne – tłumaczy na miejscu płk Scott Bleichwehl – ale „zapewnienie większego bezpieczeństwa mieszkańcom w strefie rosnącego zagrożenia”. Podobny los spotkać może inną sunnicką dzielnicę – Douri. Doświadczenie uczy, że problemów nie da się odgrodzić, prędzej czy później dają o sobie znać ze zwiększoną siłą, a mury dużo łatwiej wznosi się, niż później rozbiera. Ale takie zdroworozsądkowe tłumaczenie w Bagdadzie może zostać potraktowane jako dość cyniczne.

Polityka 17.2007 (2602) z dnia 28.04.2007; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 19
Reklama