Archiwum Polityki

Przyjdzie rachunek

Rozmowa z prof. Jerzym Hausnerem

Janina Paradowska: – Z tzw. planu Hausnera zostało gruzowisko. Jak się pan na nim czuje?

Jerzy Hausner: – Przesada z tym gruzowiskiem. Ślady myślenia, na którym mi najbardziej zależało, są dość trwałe. Dziś nawet najbardziej populistyczne partie nie mówią o podwyżce podatków, nawet propozycja wyższego opodatkowania dochodów najlepiej zarabiających stała się wstydliwa. Gdy ktoś proponuje dodatkowe świadczenia, inaczej je uzasadnia, nie mówi się, że coś się komuś należy. Już raczej, że rządzący mają jakieś priorytety.

A priorytetem, jak zawsze, jest kupowanie poparcia dużych grup społecznych: emerytów i rencistów, górników, rolników, stoczniowców...

Tu, niestety, rząd popełnia stare błędy. Wykrwawiając się politycznie, zmieniliśmy formułę waloryzacji rent i emerytur, odchodząc od automatycznej indeksacji, co w warunkach niskiej inflacji jest w pełni usprawiedliwione. Powrót do corocznej indeksacji, zapowiedziany przez premiera, jest bardzo niebezpieczny. W ramach obecnego systemu można emerytom przyznawać dodatkowe pieniądze. W tym roku dostali dodatki. Dlaczego nie robić tego i w następnym? To są jednorazowe decyzje rządu, który uważa, że mimo deficytu budżetowego można dać większe pieniądze. Dodatki nie burzą reguł gry. Burzy je zmiana formuły.

Podobnie z górnictwem. Oddłużenie górnictwa, które miało doprowadzić je do wyjścia na czyste wody, kosztowało 18 mld zł. Zdjęliśmy więc kopalniom garb, ale powiedzieliśmy: jeżeli nie dacie sobie rady, idziecie na dno.

I tak w te pogróżki nikt by nie uwierzył.

Ale przez dwa lata górnictwo miało bardzo dobre wyniki i należało po prostu trzymać płace, by nie rosły ponad wydajność pracy. Minister Poncyliusz z PiS poległ, gdy przypomniał tę właśnie zasadę.

Polityka 17.2007 (2602) z dnia 28.04.2007; Rynek; s. 48
Reklama