Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Między nami a jeżami

Pewien jeż z grupy brawurowych pionierów, penetrujących w ostatnich latach wielkomiejskie ogródki, pewnego dnia znalazł się w odległości około 50 cm od przedstawiciela gatunku, wobec którego jego gatunek żywił tradycyjne uprzedzenia i w przypadku spotkania reagował konwencjonalnie: najeżeniem. Ponieważ przedstawiciel nie wykazywał żadnych oznak wrogości, a właściwie – poza wytrzeszczeniem oczu na jeża – w ogóle żadnych oznak (homo sapiens wypoczynkowo zalegał od kilku godzin we własnym, jak mu się wydawało, ogródku), jeż przełamał odwieczny stereotyp poznawczy i schemat behawioralny, również zastygł w bezruchu i również wytrzeszczył oczy. Tak to trwało dobrych kilka minut i na tym właściwie pomysł obu gatunków na spotkanie się skończył, ale bez wątpienia wywarło ono na obu niezatarte wrażenie.

Antropomorfizacja? Bajkowe, nienaukowe przypisywanie zwierzętom naszych ludzkich cech? Trochę z pewnością tak. Jednakże nauka, dostarczając bezustannie ekscytujących wiadomości o fizjologii i zachowaniach naszych ziemskich sąsiadów, wydaje się sama popadać w zdumienie nad rozmiarami wszechogarniającego pokrewieństwa. Również psychologicznego. To, że pies czy kot odczuwa emocje, jest oczywiste dla każdego, kto żyje ze swoim kudłaczem pod jednym dachem, ale że zwierzęta mogą snuć plany, prowadzić przemyślane przedsięwzięcia, przewidywać ich konsekwencje, knuć, nagradzać, karać?

Jednym z najbardziej pętających ludzką psychikę niedostatków jest zarozumialstwo. Choć psychologia raczej nie używa tego zwrotu, to jednak usilnie próbuje rozszyfrować, skąd w człowieku tak mocne przekonanie o przynależności do wyjątkowego gatunku, do wyjątkowego narodu, wyjątkowej rodziny, słowem – wyjątkowego klanu.

Ja My Oni „Między nami (a) zwierzętami" (90119) z dnia 13.12.2008; Pomocnik Psychologiczny; s. 3
Reklama