Archiwum Polityki

Dobrzy i źli lobbyści

W Polsce trzeba dopiero afery, żeby uregulować to co oczywiste

Ustawa o grach losowych i wszystkie podejmowane od 1993 r. próby jej nowelizacji budziły podejrzenia o korupcję i uleganie przez parlament patologicznym naciskom lobbystów.

Ten proces legislacyjny niewątpliwie ma swe tajemnice, czy ma w tle korupcję – niech próbuje ustalić prokuratura. Może nawet specjalna komisja śledcza. W tej akurat sprawie pewnie by się przydała, gdyż rzecz ciągnie się przez wiele kadencji i ma swych stałych bohaterów. Przy grach losowych na przykład przewijają się ciągle nazwiska tych samych posłów SLD, w tym Jerzego Jaskierni i Marka Wikińskiego (obecnie sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów). Sam projekt ustawy, w którym po raz pierwszy pojawiła się stawka 50 euro miesięcznie od automatu, wnieśli posłowie PSL, a pod projektem widnieją nazwiska bardzo prominentnych przedstawicieli tej partii ze Zbigniewem Kuźmiukiem, wówczas szefem Klubu Parlamentarnego PSL, na czele. Dziś głośno protestuje przeciwko uszczupleniu dochodów budżetu państwa, jakby nie wiedział, co sam nie tak dawno podpisywał.

„Biała księga” przygotowana na zlecenie marszałka Borowskiego nie wyjaśnia wszystkich wątpliwości, nie ma bowiem żadnych stenogramów z posiedzeń podkomisji, która wykonała zasadniczą część pracy, pokazuje jednak bardzo ciekawie rolę lobbystów występujących oficjalne, wpisanych na listę obecności, których wystąpienia są stenografowane. To oni dostarczają informacji posłom, często bezradnym wobec materii, z jaką przyszło im się zmagać, widać tu grę interesów, która jest czymś zupełnie normalnym, jeżeli argumenty są jasno wykładane, a ich konfrontacja ze stanowiskiem przedstawicieli rządu rzeczywiście pomaga w podejmowaniu racjonalnych decyzji.

Oficjalny lobbing nie jest więc zjawiskiem nagannym, a tak jest dziś postrzegany skutkiem kolejnych afer.

Polityka 50.2003 (2431) z dnia 13.12.2003; Komentarze; s. 16
Reklama