Archiwum Polityki

Gryps w sprawie grypy

Jak to się jednak czasy zmieniają – dawniej grypa była tematem rozmów, przerywanych kaszelkiem i kichaniem. Stała się również tematem dla pisarzy, że wspomnę choćby głośną powieść Jalu Kurka „Grypa szaleje w Naprawie” i sterty wierszy poświęconych hiszpance. Tak nazwano odmianę grypy pustoszącej Europę pod koniec pierwszej światówki. Zajmowali się epidemicznym choróbskiem naukowcy i prości lekarze („kiedy pacjent chce żyć, medycyna jest bezradna”), poeci, satyrycy, parodyści. Kiedyś próbowałem wyobrazić sobie, jak na przykład o grypie pisałby Leśmian:

Smyk smyknęła po rynnie-aspirynnie ku schodom./Kto jej siły zgrypował, obezdomnił nasz kto dom./Kto zpaszporcił chorobyt, kto udzielił jej proteg –/Byłże-li to Flegmonek, Charkotliwek, Kaszlotek?/Tyle dni już przedniło i nie słyszał nikt o niej.../Dziś w agonii ogonka przed apteką zogoniej.

No a grypa według Tuwima zrymowała mi się tak:
Symptomat grypy, jak wiadomo:
Rtęć w termometrze skacze stromo.
Grypoidalna wyobraźnia
Koszmar sanacji uwyraźnia,
Z czerwonoskórych pasją dziką
Dostrzegam – GRUPĘ PUŁKOWNIKÓW,/Siedzących w Adrii. – Złoty Barek –/Pijanych w dym. Dym, kłęby szare
Na myśl przywodzą Kominogród./Ktoś wszedł. Obwieścił to drzwi obrót.

Siedzą i więdną w Złotym Barze
Dziejowych misji luminarze.
Przy draniu drań. Wsteczniku wstecznik./Wśród nich uwija się lasecznik,
Oenerycznych bakcyl chorób...

Na grypę zgadzam się bez sporów.

Dziś Stary Wirus maszerujący przez literaturę z meldunkiem to anachronizm. Na zwolnione miejsce wkroczyła polityka; nadarza się okazja, by zaistnieć medialnie. A na grypie każdy zna się jeszcze lepiej niż na metodzie in vitro.

Polityka 6.2009 (2691) z dnia 07.02.2009; Groński; s. 96
Reklama