Archiwum Polityki

Demony kryzysu

Gdy inni spekulują na giełdach, my pospekulujmy, kto może politycznie zyskać, a kto stracić na gospodarczym krachu.

Można odnieść wrażenie, że sprawiedliwości stało się zadość. A raczej Prawu i Sprawiedliwości. Partia Jarosława Kaczyńskiego oddała władzę w warunkach koniunktury gospodarczej, a teraz Platforma, która wówczas przejęła ster rządów, boryka się z niezawinionym przez siebie kryzysem. Przyszłe rozstrzygnięcia w polskiej polityce zależeć będą od tego, który morał z tej historii jest prawdziwy. Czy ten, że Polacy dokonują politycznych wyborów, nie odnosząc się wcale do sytuacji gospodarczej kraju (a bardziej do stylu rządzenia)? A może ten, że dokonują ich przede wszystkim żywiołowo i jak tylko odczują poważnie skutki kryzysu, wymienią władzę?

PiS liczy, że lepiej namiętności polityczne Polaków wyraża ten drugi morał. Dlatego atakuje rząd, bez skrupułów obwiniając go o wszystkie kłopoty polskiej gospodarki i ogłasza „zwrot gospodarczy” w programie partii. Trudno ocenić, jak bardzo Polacy są namiętni, a jak bardzo racjonalni, ale PiS ma chyba jasne zdanie w tej sprawie, skoro podczas hucznego kongresu tak niewiele mówiono o konkretach programu gospodarczego partii. Na brak treści za hasłami jest bowiem wypróbowany sposób: zmiana wizerunku. Cel zamierzano osiągnąć najprostszymi metodami. Inteligencji i wielkomiejskiej Polsce powiedzieć, choćby przez zęby, przepraszam. Młodego wyborcę przyciągnąć, pokazując mu kilka młodych twarzy zza pleców prezesa. Niestety towarzyszący Kaczyńskiemu podczas przemówienia na kongresie chór przysypiającej młodzieży przypominał bardziej aktyw ZMP, a postawienie na samą obietnicę „zmiany”, „nowoczesności”, „fachowości” może Kaczyńskiemu nie przynieść takich łatwych korzyści, bowiem w tej amerykańskiej analogii Kaczyński wciąż jest raczej znienawidzonym przez większość Bushem niż sympatycznym Obamą.

Polityka 7.2009 (2692) z dnia 14.02.2009; Ogląd i pogląd; s. 30
Reklama