Archiwum Polityki

Wiocha na Wiejskiej

Przed debatą sejmową o polityce zagranicznej przyszedł z MSZ „kalendarz prac” pani minister, na który rzuciliśmy się z zainteresowaniem, ale niepotrzebnie: był to po prostu obszerny spis podróży pani Anny Fotygi od początku 2006 r., strona po stronie kraje i nazwiska urzędników. Przepraszam za złośliwości, ale przecież z biurem podróży i tak pani minister nie wygra. Tam oferta jeszcze większa. Gorzej z wynikami podróży. Za okręt flagowy polskiej polityki zagranicznej pani minister uznała prace dotyczące bezpieczeństwa energetycznego. Jednocześnie w Krakowie odbywał się zapowiadany z fanfarami tzw. szczyt energetyczny, który miał przybliżyć perspektywę sprowadzania ropy naftowej z Kazachstanu. Miał do Krakowa przylecieć sam kazachski prezydent, ale został w domu, bo akurat w tym samym czasie gościł u siebie prezydenta Putina. Okręt flagowy podniósł więc flagę, ale pozostał na kotwicy: bez porozumienia z Rosją trudno będzie na tamtych morzach ropy popływać. W tej sprawie – choć pani Fotyga o tym nie wspomniała – sukces w polityce zagranicznej mogła zanotować raczej pani prezydentowa Maria Kaczyńska, która w Petersburgu otworzyła Dom Polski i rozmawiała z żoną prezydenta Putina Ludmiłą. Może taką drogą klimat da się poprawić?

Wróćmy do Sejmu, w którym w dość bladej dyskusji o polityce zagranicznej wyróżnił się smutny popis ksenofobii, zaściankowości i kompleksów ze strony przedstawiciela współrządzącej partii Ligi Polskich Rodzin. Na próżno przedstawiciel PiS poseł Zalewski solennie apelował, by pozytywne nastawienie do współpracy z naszym niemieckim, najbliższym w Unii, partnerem było elementem zgody w Sejmie, bo „od współpracy polsko-niemieckiej zależy najwięcej”. Poseł Dobrosz z LPR ocenił – przy oklaskach sali – że póki zasadnicze kwestie z Niemcami nie zostaną załatwione, to „nie można mówić o pełnej normalizacji stosunków”.

Polityka 20.2007 (2604) z dnia 19.05.2007; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 16
Reklama