Archiwum Polityki

Piraci i misjonarze

Zdecydowana większość już sięgających po oręż i żądnych krwi politycznych zabijaków ma naszą przyszłość głęboko w nosie. Ruszyła po łupy.

Przed nami kolejny wielki polityczny spektakl. Sześć tygodni emocji, szaleństwa, pojedynków i masowych bitew. Zapowiada się wielkie, perfidne widowisko. Jego stawką jest nasza zbiorowa przyszłość, ale – to niestety trzeba sobie szczerze powiedzieć – dla walczących politycznych hord ta stawka nie ma wielkiego znaczenia. Są jak piraci albo – w wersji szlachetniejszej – jak średniowieczne rycerstwo przyłączające się do szczytnie uzasadnianych krucjat przeciw Saracenom, ale w gruncie rzeczy – niestety – zajmujące się głównie polowaniem na całkiem prywatne łupy.

Nie liczmy więc, że – jak to powinno być w normalnej demokracji – partie przedstawią nam swoje oferty, a my dokonamy wyboru. Nie będzie ofert i nie będzie wyborów. Będzie tylko przeważnie dość cyniczne mobilizowanie naszych naiwnych emocji – wielka zawierucha, ogólne zamieszanie, wdzięczenie się, samochwalstwo, dyskryminowanie i spotwornianie innych. Zakończone powszechnym (przynajmniej w teorii) głosowaniem, podczas którego jedna część wyborców poprze tych, którzy skuteczniej zadbają o naszą sympatię, druga część poprze kandydatów najodleglejszych od partii, której najbardziej nie cierpią, a trzecia – zapewne największa – z obrzydzenia tym wszystkim albo z bezradności po prostu zostanie w domu.

Przez sześć najbliższych tygodni będziemy zatem za nasze własne pieniądze (bo partie żyją przecież głównie z pieniędzy budżetowych) tumanieni, straszeni, łudzeni i zwodzeni za pomocą wszelkich możliwych technik nieuczciwej reklamy i nierzetelnych marketingowych sztuczek, za które UOKiK z pewnością by surowo ukarał, gdyby podobne ciemnoty zaczęli nam wciskać twórcy jakiejkolwiek rynkowej kampanii reklamowej. Nieszczęście polega na tym, że kłamstwa kampanii politycznych, oczernianie konkurentów wyborczych, cyniczne wyłudzanie naszych głosów, nadużywanie władzy w politycznej walce jest niestety bardzo długo bezkarne, nawet wówczas, gdy kłamstwa i nadużycia są niemal oczywiste.

Polityka 37.2007 (2620) z dnia 15.09.2007; Temat tygodnia; s. 12
Reklama