Archiwum Polityki

Najważniejsze, że są już w domu

Po szczęśliwym uwolnieniu pięciu bułgarskich pielęgniarek i palestyńskiego lekarza – skazanych w Libii na śmierć – wszyscy się na wszystkich obrazili. Bruksela kosym okiem patrzy na Francję, bo negocjacje z Trypolisem prowadziła od lat, a ta ukradła jej sukces. A konkretnie francuska Pierwsza Dama Cécilia Sarkozy, która dopinając uwolnienie pielęgniarek, nietuzinkowo zadebiutowała na arenie międzynarodowej, dowożąc je później (na oczach całego świata) prezydenckim samolotem małżonka aż do samej Sofii. W tej akurat sprawie zgrzyta zębami paryski MSZ, bo to on jest od polityki zagranicznej. I ma świetnego nowego szefa Bernarda Kouchnera, w dodatku założyciela słynnej organizacji Lekarze bez Granic. Pani Sarkozy dobrze się rozmawiało z przywódcą Libii Muammarem Kadafim, bo Trypolis chce wreszcie wyjść z izolacji.

Prezydent Sarkozy, który poleciał tam w ślad za żoną, w zamian za kontrakty naftowe obiecał cywilne technologie jądrowe. Czym z kolei naraził się Niemcom, którzy uznali to za lekkomyślność. Z kolei Libijczycy wygrażają Bułgarii, że jeszcze na lotnisku amnestionowała pielęgniarki, a rodziny ponad 400 dzieci zarażonych HIV, mimo milionowych odszkodowań, mają pretensje do swoich władz, że wypuściły pielęgniarki, zamiast je przykładnie powiesić.

Jedynie bohaterki ten ponurej libijskiej farsy, fałszywie oskarżone, po ośmiu latach spędzonych w areszcie nie mają do nikogo żalu, nawet niechętnie opowiadają o szczegółach. A jeszcze jeden szczegół może wywołać burzę: kto wyłożył ponad 400 mln dol. na okup dla Kadafiego za Bułgarki? Informacje na ten temat są sprzeczne.

Polityka 31.2007 (2615) z dnia 04.08.2007; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 16
Reklama