Archiwum Polityki

Tata w pancerzu

Rozmowa z Markiem Kochanem, autorem powieści „Plac zabaw”, o tym, dlaczego tak trudno jest zostać ojcem nowego typu

Joanna Podgórska: – Z pana niedawno wydanej powieści, osadzonej we współczesnych polskich realiach, wynika, że nowe, zaangażowane ojcostwo wiąże się z kryzysem męskości. Czy tak musi być?

Marek Kochan: – Te zjawiska są bardzo silnie powiązane. Przeobrażenie męskiej tożsamości, jakie obserwujemy, zaznacza się na wielu polach, a ojcostwo jest jednym z nich. Przy czym myślę, że jest to swego rodzaju szansa. W tradycyjnej męskości widzę udręczenie mężczyzn. Zwykle mówi się o presji kulturowej, jakiej podlegają kobiety, natomiast opresyjne oddziaływanie kultury na mężczyzn jest przemilczane. Mówi się, że dziewczynki wychowywane są tak, żeby były grzeczne, miłe i ustępliwe. A chłopców także okalecza wychowanie. Uczy się ich, aby uczuć nie okazywać, a najlepiej nie odczuwać. Kastruje się ich emocjonalnie. To jest brutalny proces podobny do obróbki skrawaniem, w którym eliminuje się pewne elementy. I to musi wpływać na ojcostwo. Ci emocjonalnie wykastrowani ludzie mają potem trudności w przeżywaniu uczuć, nawiązywaniu relacji. Ale ojcostwo jest również szansą, by się wyzwolić z tego pancerza.

Opis przeżyć narratora pana powieści – ojca spędzającego czas na placu zabaw – brzmi jak skarga kobiety zamurowanej w domu, która czuje, że życie jest gdzie indziej, a ona jest nieważna, niewidzialna niemal, zredukowana do jednej roli. Narrator właściwie staje się kobietą.

Tak. Mężczyzna postawiony na miejscu kobiety przyjmuje jej optykę, patrzy jej oczami, tyle że jest w jeszcze trudniejszej sytuacji. Tak jak kobieta ma on poczucie zamknięcia i zaniżone poczucie własnej wartości, ale ją w tej roli otoczenie aprobuje i afirmuje; on dostaje jeszcze od otoczenia cięgi. Że jest babysitterem, fajtłapą, że nie dość męski.

Polityka 31.2007 (2615) z dnia 04.08.2007; Ludzie; s. 71
Reklama