Archiwum Polityki

Dwa razy po 60 lat

Indie i Pakistan, jako pierwsze naruszając brytyjską potęgę kolonialną, uzyskały niepodległość o północy z 14 na 15 sierpnia 1947 r., ale święto to obchodzą każde w innym dniu. Wcześniej operacja oddzielenia Pakistanu od brytyjskich Indii kosztowała milion śmiertelnych ofiar. W tym roku w dniu niepodległości, zwykle obchodzonym bardzo hucznie, zabroniono w 160-milionowym Pakistanie zgromadzeń i ogni sztucznych. Kraj, rządzony przez wojskowy reżim prezydenta Musharrafa, na skraju stanu wyjątkowego, rozdzierany jest konfliktami wewnętrznymi i oskarżany o zbyt łagodne traktowanie islamskich fundamentalistów. Sąsiednie miliardowe Indie, mimo wszystkich zakrętów, uchroniły przez sześć dekad demokrację wolnych wyborów – to największy sukces podkreślany w okolicznościowych komentarzach. Nie obawiały się więc teraz ani fajerwerków, ani mas. A było co świętować. Indiom, z dziewięcioprocentowym tempem rozwoju, coraz bliżej do światowej potęgi. Nowa kasta globalnych potentatów, jak Mittal czy Tata, coraz śmielej sobie poczyna na ogólnoświatowym rynku. Ale równie szybko jak bogactwo potężnej klasy średniej rośnie przepaść oddzielająca ją od 200 mln współobywateli, którzy chodzą spać głodni. Oba światy prowadzą żywot równoległy i coraz mniej mają ze sobą wspólnego, co obciąża jubileuszowe konto. Obciąża je też Kaszmir, o który Indie i Pakistan stoczyły trzy wojny. Co prawda w czwartym już pokoleniu rośnie szansa na rozwiązanie i tego konfliktu, ale decydujący moment ciągle jeszcze daleko.

Polityka 34.2007 (2617) z dnia 25.08.2007; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 19
Reklama