Archiwum Polityki

Archiwa skażone grzechem

Rozmowa z dr. Zbigniewem Pustułą, wiceprezesem Stowarzyszenia Archiwistów Polskich

Krzysztof Burnetko: – Czy istnieje coś takiego jak dekalog archiwisty?

Zbigniew Pustuła: – Naturalnie. Wszystkie czynności związane z zasobami archiwalnymi, a więc ich gromadzenie, zabezpieczanie, ewidencjonowanie, opracowywanie i, wreszcie, udostępnianie, powinny przebiegać wedle dawno ustalonych kanonów. Reguły te zostały ugruntowane w polskiej archiwistyce już w okresie międzywojennym, a w ich opracowywaniu uczestniczyli najwybitniejsi polscy historycy-archiwiści – klasy chociażby prof. Tadeusza Manteuffla czy Adama Stebelskiego. Dlatego wysoko ocenia je m.in. Międzynarodowa Rada Archiwalna. Nasza metodologia sporządzania rejestrów zawartości zespołów archiwalnych jest na poziomie wręcz światowym.

Jakie przykazania obowiązują więc archiwistów?

W postępowaniu z archiwami dwie reguły mają charakter kardynalny.

Pierwszą jest zasada proweniencji, nakazująca zachowanie ścisłego związku całego zasobu archiwalnego z instytucją, w której on powstał. Innymi słowy: jest to zakaz dzielenia zespołów archiwalnych. Z zasobów wytworzonych przez poszczególne instytucje nie można więc wydzielać ani segmentów chronologicznych, ani tematycznych. Historycy wiedzą, że nie ma nic gorszego niż rozproszenie archiwaliów.

Drugą kardynalną regułą archiwistyki jest zasada pertynencji. To z kolei nakaz zachowania ścisłego związku zasobów archiwalnych z miejscem, w którym powstały. Jeśli więc jakieś akta zostały wytworzone, przykładowo, na obszarze Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, to tam powinny zostać. To samo dotyczy przemieszczeń teczek, jakie zdarzają się ostatnio między oddziałami Instytutu Pamięci Narodowej a jego centralą.

Jest taka łacińska paremia: „Quieta non movere” – nie ruszać tego, co spokojne.

Polityka 23.2007 (2607) z dnia 09.06.2007; Kraj; s. 40
Reklama