Gościem 35 Salonu „Polityki” w Sopocie był Tomasz Wołek – członek opozycji demokratycznej, Ruchu Młodej Polski, Solidarności, założyciel i redaktor miesięcznika „Polityka Polska” (1982–1990), były redaktor „Życia Warszawy” i „Życia”, obecnie dyrektor programowy Tele 5, współpracownik „Polityki” i innych pism. W Sopocie powiedział m.in.: Gdyby Jarosław Kaczyński na środku ulicy poderżnął gardło Bogu ducha winnej staruszce, nic by to nie zmieniło, jego elektorat uznałby, że staruszka sama sobie winna albo że on to zrobił dla jej dobra, widocznie tak było trzeba. Jest pewna grupa ludzi, której nic nie poruszy. Nastąpiło pewne zakrzepnięcie elektoratów. Obóz rządzący machnął ręką na inteligencję humanistyczną, traktując ją jako straconą. Woli natomiast postawić na elektorat niejednorodny: ludzi „zbajerowanych”, którym Tadeusz Rydzyk i inni wmówili, że to będzie najlepszy rząd, jedyny katolicki, patriotyczny, narodowy. Do tego dochodzą ludzie, którzy mieli nadzieję, że PiS dokona odnowy moralnej.
Ci ludzie nie przyjmują do wiadomości dziesiątków przykładów, że – w moim przekonaniu – jest to najbardziej brutalna, najbardziej nienawistna władza, która swoich przeciwników traktuje jako wrogów, których należy zniszczyć. Do tego elektoratu należy część ludzi sfrustrowanych, często są to dawni ludzie „S”, robotnicy podupadłych lub zlikwidowanych wielkich zakładów, którzy mają poczucie goryczy, że im się nie powiodło. Wreszcie ten elektorat obejmuje „ruchomy piasek” – ludzi, którzy popierają każdą władzę, ich myśleniu nieobce są pierwiastki posłuszeństwa, dla nich to jedyna władza, jaka Polskę posuwa do przodu, nie zgina kolan przed Zachodem, przed Europą, które chcą nas wykorzystać.