Łódzki Salon „Polityki” odwiedził Marek Kondrat. Było to ostatnie przed wakacyjną przerwą spotkanie, ale nie z tego powodu frekwencja była tym razem rekordowa. Nasz gość mógł się naocznie przekonać, że również w Łodzi ma liczne grono wielbicieli, którzy z niedowierzaniem przyjęli jego zapowiedź zakończenia kariery aktorskiej. Od tej kwestii zaczęła się rozmowa, którą prowadził red. Zdzisław Pietrasik. Kondrat wyjaśnił, że nie zerwał ostatecznie z zawodem, wciąż czeka na ciekawe propozycje, jednak scenariusze, jakie nieustannie dostaje, nie przekonują go. Nie jest też zachwycony tym, co dzieje się w polskim teatrze. Dlatego z wielką przyjemnością oddaje się swej drugiej pasji, jaką są wina. O winach opowiadał zresztą równie zajmująco jak o aktorstwie. Pytany o związki z polityką, przyznał, że w przeszłości wspierał w miarę swych możliwości jedną z partii, ale to się już nigdy nie powtórzy. Przy okazji wspomniał swój debiut aktorski, kiedy to w 1960 r. kręcił w łódzkiej wytwórni „Historię żółtej ciżemki”, gdzie jednocześnie powstawał film „O dwóch takich, co ukradli księżyc” z Jarosławem i Lechem Kaczyńskimi w rolach głównych. Mieszkali w jednym hotelu, więc miał okazję obserwować braci podczas zabawy. Jak sobie przypomina, już wtedy widać było, który rządzi.