Archiwum Polityki

Krok posłanki Hojarskiej

Żeby zdobyć ciekawy materiał i zadowolić nas – czytelników, reporterzy muszą dziś pokonać wszelkie możliwe granice, podejść do tematu naprawdę blisko. Nie oszukujmy się, robota nie jest lekka – ostatnio fotoreporter „Faktu”, chcąc uchwycić ważny moment w polskiej polityce, musiał pójść za posłanką Hojarską aż do restauracyjnej toalety. Reporterski nos podpowiadał mu, że może zobaczyć coś ważnego, zwłaszcza że posłanka nie domknęła drzwi.

Posłanka Hojarska twierdzi, że fotoreporter wyjął aparat, wykonał jej zdjęcie oraz pobił ją. On utrzymuje, że to koledzy posłanki pobili jego, podczas gdy ona trzymała go za aparat. Teraz aparat dziennikarza jest w rękach prokuratury, która ma zbadać, kto kogo pobił oraz czy reporter pod płaszczykiem wykonywania czynności służbowych nie dobierał się przypadkiem do immunitetu posłanki i czy go nie naruszył (do osobnego rozpatrzenia pozostaje kwestia: co posłanka Hojarska starała się w toalecie ukryć przed opinią publiczną).

Oczywiście jako czytelnicy żałujemy, że na pierwszej stronie „Faktu” nie zobaczymy zdjęcia siedzącej na sedesie posłanki Hojarskiej. To zdjęcie mogłoby nam wiele rzeczy przybliżyć, niektóre niejasne sprawy i mechanizmy stałyby się bardziej zrozumiałe. A tak musimy się ich domyślać – zdani na komentarze publicystów, którzy na pewno rozmyją sedno sprawy. Dobrze, że chociaż sama Hojarska, mając na uwadze przejrzystość życia politycznego, odważnie zadarła przed kamerami telewizyjnymi spódnicę, ujawniając swoje bulwersujące kulisy oraz sińce będące efektem medialnego ataku.

Podziwiamy krok posłanki, był to krok w dobrym kierunku. Swoim krokiem Hojarska z pewnością przebiła senatora Putrę, który pokazał, co ma pod wąsami, ale jak się okazało, ma niewiele i posłance na pewno nie zaimponuje.

Polityka 25.2007 (2609) z dnia 23.06.2007; Fusy plusy i minusy; s. 108
Reklama