Przypomnijmy: Piotr Głowala 34-letni makler, w imieniu Grzegorza Wieczerzaka (b. prezesa PZU Życie) kontaktował się z Januszem Lazarowiczem. Próbował odzyskać od niego dług, jaki Lazarowicz miał wobec Wieczerzaka. Lazarowicz roszczenia nie uznawał, nie oddał ani złotówki. Rozmowy z Głowalą nagrywał. Na taśmie zachowały się słowa, które dzisiaj są – według śledczych – jednym z dowodów jego winy. Powiedział do Głowali: „Pan sobie kopie grób”. 27 maja 2004 r. ciało Piotra Głowali znaleziono w pobliżu wsi Brześce (k. Góry Kalwarii). Miał rozrąbaną głowę i potężne rany na szyi.
Od początku przyjęto kilka możliwych wersji zdarzeń. Krótko przed śmiercią Głowali do Lazarowicza dotarła wiadomość, że Grzegorz Wieczerzak, który właśnie wyszedł z więzienia za kaucją, szykuje na niego jakiś atak medialny. Lazarowicz wynajął agencję PR, aby się bronić. – Poradziłem mu, aby uprzedzająco ujawnił dziennikarzom fakty o swoich relacjach z Wieczerzakiem i nagrał kolejne rozmowy z Głowalą – opowiada Maciej Gorzeliński z agencji MDI. Przez następnych kilka dni Lazarowicz twierdził, że Głowala nie odbierał telefonu. A potem zadzwonił do Gorzelińskiego i przerażonym głosem oznajmił, że właśnie byli u niego policjancii z CBŚ w sprawie zabójstwa Głowali.
– Lazarowicz to typ miękkiego, uczuciowego faceta, tacy raczej nie zabijają – mówi Gorzeliński. – Morderca nie przekazuje prokuratorowi nagrania, w którym mówi „Pan sobie kopie grób”. Chciałbym wierzyć, że ktoś go w to wrabia. Prawdopodobnie właśnie to nagranie rozmowy z Głowalą (ale też zeznania żony Głowali oraz samego Grzegorza Wieczerzaka) skierowało śledczych na trop Lazarowicza. Zaczęto badać przepływy finansowe z Narodowego Funduszu Inwestycyjnego, którym kierował.