Archiwum Polityki

Złota jesień czy mroczny listopad?

W oddziałach ZUS w całym kraju dzieją się dziwne rzeczy. Tysiące osób urodzonych po 1948 r. zwracają się z prośbą o wyliczenie emerytury, chociaż wcale się na nią nie wybierają.
Polityka

Chodzi o to, żeby mieć świadczenie wyliczone według zasad obecnie obowiązujących. Nawet Aleksandra Wiktorow, była prezes ZUS, mówi, że też tak zrobi. Bo nie wie, czy bardziej opłaca się jej być w przyszłości emerytką z nowego czy starego systemu. – Jak ja tego nie wiem, to co powiedzieć o innych? – stwierdza.

Całe zamieszanie wzięło się stąd, że od 2009 r. z pracą żegnać się będą pierwsze roczniki zreformowanych emerytów. Wiemy od dawna, że nowe świadczenia, zwłaszcza dla tych pierwszych roczników, będą prawdopodobnie niższe niż obecnie. Dopiero później urodzonym straty, spowodowane chudszym pierwszym filarem (z ZUS), zrekompensuje szybciej pomnażający pieniądze filar II, z otwartych funduszy emerytalnych.

Przepis dla wtajemniczonych polega na tym,

że wszystkie osoby, które do końca 2008 r. nabędą prawo do wcześniejszej emerytury, mogą się zwrócić do ZUS o jej wyliczenie. Nawet wówczas, gdy w rzeczywistości na emeryturę przechodzić nie zamierzają. Przeciwnie, chcą jeszcze popracować. – Wyliczone świadczenie tak samo podlega waloryzacji i po kilku latach będzie wyższe – tłumaczy Teresa Guzelf, dyrektorka departamentu świadczeń pieniężnych w ZUS. – Jeśli już po 2009 r. dana osoba rzeczywiście zakończy pracę i wyliczymy jej świadczenie po nowemu, będzie mogła wybrać to, które jest dla niej bardziej korzystne.

Nie byłoby zamieszania, gdybyśmy mieli ustawę o emeryturach pomostowych. Politycy Prawa i Sprawiedliwości obawiali się jednak utraty popularności i jej projekt do Sejmu nie trafił. Przedłużono natomiast do końca 2008 r. możliwość przechodzenia na wcześniejsze emerytury. Ci wszyscy, których to dotyczy, mogą dziś kazać sobie emeryturę wyliczyć i zawiesić ją na kołku.

Polityka 44.2007 (2627) z dnia 03.11.2007; Rynek; s. 48
Reklama