Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Na przykładzie templariuszy

W Polsce, niezauważona bodaj wcale, minęła właśnie siedemsetna rocznica uwięzienia we Francji wielkiego mistrza templariuszy Jacques’a de Molay i, tutaj historycy się spierają, od sześćdziesięciu do kilkuset najważniejszych dostojników zakonu (Michel Mourre podaje liczbę sześćdziesięciu, Marion Melville – stu czterdziestu, Albert Olliver – około dwustu, Regine Pernoud i Malcom Barber piszą o „aresztowaniach masowych”). Była to akcja policyjna zrealizowana z taką perfekcją, że budzi podziw pomieszany z przerażeniem. Służby specjalne w dzisiejszej Polsce mogłyby o takiej tylko pomarzyć.

We Francji było podówczas około pięciuset komandorii templariuszy rozrzuconych po całym terytorium, spośród których około trzydziestu–czterdziestu mogących stawić realny opór, gdzie przywódców trzeba było za wszelką cenę zneutralizować. Owszem, rozkazy wysłano na prowincję 14 września 1307 r. w zalakowanych kopertach, które wolno było otworzyć prewotom dopiero w przeddzień akcji wyznaczonej na 13 października o świcie. Pomimo to wtajemniczonych było kilkuset ludzi. I nic, żadnego przecieku, żaden z prewotów nie okazał się dość ciekawski, żeby otworzyć tajemniczą przesyłkę, w ostatniej chwili też nikt nie ostrzegł bogatych przecież i wpływowych zakonnych rycerzy. Wyjęto ich jak ryby z saka. Wielkiego mistrza prosto z pościeli. Zaiste ci, którzy wypisują dzisiaj sensacyjne kryminały historyczne o wszechpotędze templariuszy, lepiej zrobiliby przyglądając się sprawności aparatu przemocy króla Filipa Pięknego. Dopiero patrząc na jej działania można by mówić o skuteczności i bezwzględności spisku.

Ale o spisek oskarżono oczywiście templariuszy. Zresztą nie tylko o spisek. Również o herezję (dzisiaj mówi się: sekciarstwo), profanację świętości (obrażanie uczuć religijnych porządnych i prawowiernych obywateli) i sodomię (homoseksualizm).

Polityka 44.2007 (2627) z dnia 03.11.2007; Stomma; s. 121
Reklama