Archiwum Polityki

I w Dubaju nie ma raju

Zapierające dech prace konstrukcyjne podejmowane w Dubaju, dziś chyba najbardziej awangardowym placu budowy na świecie, mają też swoją ciemną stronę. Kilka tysięcy najemnych cudzoziemskich pracowników urządziło tam pierwszy w historii dwudniowy strajk, obrzucając kamieniami samochody służb porządkowych i domagając się podwyżek płac.

Do tej pory tania i mało wymagająca siła robocza, głównie z Indii, była podstawą dubajskiego cudu budowlanego. Zero związków zawodowych, budowanie na okrągło, 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu i płace rzędu 400 dol. miesięcznie. To przyciągało, ale przestało. Indie przeżywają swój boom i zarobki się zwiększają, nic więc dziwnego, że wielu z 280 tys. robotników pracujących na czarno, których objęła specjalna amnestia, już jak najbardziej legalnie wróciło do kraju. Kolejne 4 tys. aktywnych uczestników zamieszek zostanie wydalonych bez prawa powrotu. Dubaj pospiesznie szuka nowych rezerw: w Sri Lance, Bangladeszu i Nepalu, gdzie robotnikom jeszcze nie przewróciło się w głowie. Aby nie poczuli się tu zbyt pewnie, prawo pobytu w państwach nad Zatoką ograniczono do sześciu lat.

Polityka 45.2007 (2628) z dnia 10.11.2007; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 10
Reklama