Archiwum Polityki

Na złamanie karku

Po interesującej, ale jednak niezbyt udanej „Piękności w opałach” Jana Hrebejka wchodzi na ekrany poprzedni film tego reżysera „Na złamanie karku” z 2004 r. Jest to smutna komedia, a właściwie satyra z zacięciem społecznym rozgrywająca się we współczesnej Pradze. W filmie zabytkowa stolica przypomina multietniczny tygiel, w którym mieszają się i walczą ze sobą rozmaite mniejszości. Z południa ściągają tu azjatyccy emigranci. Rodowici mieszkańcy skarżą się na zakłócających porządek Romów, których najchętniej wsadziliby do getta. Po ulicach wałęsają się bezrobotni przybysze nie wiadomo skąd, a porządek gotowi są zaprowadzić nacjonaliści z piłkarskiego klubu Sparta Praga. Wielokulturowa mozaika poddana presji globalizacji pod dyktando Ameryki jest ukazana subtelnie, bez nachalnego cytowania gazetowej publicystyki. A ponadto znajduje ciekawe odzwierciedlenie w losach bohaterów, desperacko walczących o to, by scalić trudne do utrzymania więzi rodzinne. Filmując wielopokoleniowy portret ponowoczesnego społeczeństwa Europy Wschodniej w stanie rozpadu, Hrebejk zachowuje dystans, fantastycznie posługuje się ironią. Aktorzy nie przesadzają z groteskowym wyolbrzymianiem przywar granych przez nich postaci. Ale najważniejsze – „Na złamanie karku” bawi i wzrusza, co w dzisiejszym kinie wcale nie zdarza się często.

J.W.

Polityka 45.2007 (2628) z dnia 10.11.2007; Kultura; s. 74
Reklama