W ubiegłym tygodniu dwaj znani politycy dokonali heroicznych czynów, uwiecznionych następnie w prasie, w szczególności w tabloidach. Pierwszym był Wojciech Olejniczak, który pospieszył na ratunek kobiecie uwięzionej w płonącym mieszkaniu w kamienicy, w której akurat bawił u znajomych. Drzwi były zaryglowane, więc Olejniczak bez chwili wahania skoczył z okna na balkon piętro niżej. „Gołymi rękami wybił szybę – pisał z podziwem »Fakt«. – Do zadymionego mieszkania dostało się powietrze. Dzięki temu uwięziona tam kobieta uniknęła zaczadzenia”.
Z kolei „Super Express” opisał wyczyn Jana Rokity, ratującego mężczyznę, który omdlał na schodach krakowskiego Teatru im. Słowackiego. Rokita natychmiast podbiegł do mężczyzny, sprawdził, czy jest przytomny, wezwał pogotowie. „Robił wszystko tak, jakby ratował ludzi codziennie” – opowiadał jeden ze świadków. „Nelly może być dumna z takiego męża” – podsumowuje „Super Express”.
Leszek Miller w „Dzienniku” o koncepcji programowej LiD: „Ten pomysł polega na tym, że dziedzic z Partii Demokratycznej wpuszcza do salonu fornala i mówi mu: trudno, nie pachniesz najlepiej, nie wyglądasz, jak powinieneś, ale będę cię dobrze traktował. I taki fornal coś tam zyskiwał. Ale w rzeczywistości politycznej, nie feudalnej, traci, bo inni fornale mówią: nie będziemy na ciebie głosować”.
Józef Oleksy wspomina w „Życiu Warszawy” swojego dziadka (a właściwie ojczyma matki), który był przedwojennym socjalistą, ale na starość zaczął chodzić do kościoła: „Dla mnie jako ministranta było to bardzo wygodne. Zawsze starałem się tak wycyrklować, żeby służyć podczas tej mszy, na której on będzie.