Archiwum Polityki

Glosa do Grossa

Temperatura rozmów o „Strachu” Grossa, gwałtowność zaprzeczeń – tak nie było, nie mogło być – świadczy o zmianie, jaka się dokonała. Młodym trudno uwierzyć, że zaraz po wojnie w zatrzymanym przez chłopców z lasu pociągu niearyjskie rysy twarzy były wyrokiem śmierci wykonywanym bez zbędnych ceregieli na kolejowym nasypie. Nie mogą przyjąć do wiadomości, że „niepodległościowcy” z oddziału Ognia obrzucili granatami żydowski dom sierot w Rabce. A te dzieci – szkieleciki, kłębki nerwów, siedem nieszczęść i czarna rozpacz – to nie byli przecież współpracownicy NKWD, komuniści z moskiewskim stażem. Jak uwierzyć w eksplodujące granaty, ostrzał sierocińca z broni maszynowej? Ogień doczekał się w IV RP pomnika. Dziś padła bariera obcości. Także stąd bierze się niezgoda na uznanie przytaczanych przez Grossa faktów. Żyd znaczyło tyle, co obcy.

Ferdynand Goetel obserwował likwidację getta w Zawichoście. Niemcy kazali jego mieszkańcom zgromadzić się na rynku. Wszyscy przyszli, czekali na zapędzenie do wagonów. „Nie próbowali uciekać, bo i dokąd mieli pójść. Nie wrośli w tę ziemię” – zapamiętałem słowa rodzimego sympatyka faszyzmu. Obcość w wydaniu wiejskim to zapisana przez Alinę Całą odpowiedź na pytanie, czy pewien Żyd był przystojny. „– A któż by tam dbał o przystojność Żyda” – żachnęła się odpytywana przez badaczkę wizerunku Żyda w polskiej kulturze ludowej. To również się zmieniło. Otwarcie na świat pokazało, że ktoś na pozór inny jest w gruncie rzeczy kimś z podobnym bagażem zalet i wad. W rezultacie nielubienie (to za łagodne określenie) jako obcych zastąpiło nielubienie, ale już jako swoich.

Polityka 10.2008 (2644) z dnia 08.03.2008; Groński; s. 96
Reklama