Archiwum Polityki

Co z tym seksem

O tym, że seks przed osiemnastym rokiem życia jest szkodliwy, nie trzeba nikogo przekonywać. Wiadomo, że seks ten odciąga od nauki, jest przyczyną otępienia, niezdrowych wypieków na twarzy oraz wielu groźnych chorób. Wciągnięta w wir seksu młoda osoba zupełnie traci zainteresowanie ważną i aktualną problematyką kraju. Z jej twarzy znikają pozytywne emocje, pojawia się zaś na niej głód seksu – niestety zwykle niezaspokojony. Dlatego z nadzieją wypada powitać inicjatywę Ewy Sowińskiej, rzeczniczki praw dziecka, zmierzającą do zakazania uprawiania seksu przez osoby poniżej osiemnastego roku życia.

Seksu w naszym kraju jest zdecydowanie za dużo, powiada Sowińska, dlatego należy go ździebko przyhamować. Nie chodzi o to, aby zupełnie usunąć seks z życia społecznego, bo to dzisiaj nierealne, lecz o to, aby nie uprawiały go osoby nie nadające się do tego, czyli niepełnoletnie. Sytuacją optymalną byłoby, gdyby seks, jeśli to konieczne, uprawiali wyłącznie dorośli w wieku 50–70 lat, bo wtedy człowiek podchodzi do tych spraw na spokojnie i z dystansem. – Taki seks jest dojrzały i pozbawiony niepotrzebnych emocji, a często bywa przy tym pouczający, a nawet zabawny – wyjaśnia urzędniczka biura rzeczniczki praw dziecka, kierująca departamentem ds. kontaktów seksualnych.

Oczywiście bezkompromisowe podejście pani rzecznik do seksu rodzi wściekłe ataki określonych środowisk, które nie przebierają przy tym w środkach. Kilkanaście dni temu pani rzecznik ujawniła w mediach, że czuje się nieustannie śledzona przez osobników, którzy jeżdżą za nią wszędzie. Nie potrafiła powiedzieć, kim są ci ludzie, ale dzisiaj mamy prawo sądzić, że chodzi o opętanych seksem przedstawicieli rozerotyzowanej liberalnej prasy i komercyjnych telewizji.

Polityka 14.2008 (2648) z dnia 05.04.2008; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 95
Reklama