Osiemdziesiąt, nawet i sto godzin wędrówki bez przerwy. Rowerem, pieszo, kajakiem, na nartach biegowych. Pokonywanie wzniesień i gór. Brnięcie w śniegu po pas albo w błocie po kolana. Pływanie w lodowatej wodzie, zadania linowe, rafting, eksploracja kopalń. I brak snu.
– Tak, mniej więcej o to chodzi – mówi o rajdach przygodowych Magda Łączak, jedna z najlepszych polskich zawodniczek startująca w barwach Salomon Adventure Team. Patrząc na nią trudno uwierzyć, że potrafi przejść 400 km w ciągu kilkudziesięciu godzin i spać w tym czasie nie dłużej niż godzinę. Albo że wciągnie się na linie na strome skalne urwisko z przypiętym do uprzęży rowerem; tak jak pozostali zawodnicy w jej drużynie.
– Bo ja mam charakter niewspółmiernie duży do wzrostu – śmieje się.
Przed startem
Bergson Winter Challenge 2008. Najdłuższa i najbardziej wymagająca impreza typu adventure racing odbywająca się w Polsce. I jedna z najtrudniejszych imprez na świecie. 430 km przez góry zawodnicy muszą pokonać na rowerach, pieszo i na nartach biegowych. – Ale to nie wszystkie dyscypliny, jakie czekają nas na trasie. Są jeszcze zadania linowe, spływy rwącą rzeką i eksploracja średniowiecznych ruin. Ale najważniejszą dyscypliną jest logistyka – mówi Mirosław Szczurek, kapitan Suunto Poldim Nawigator, jeszcze w bazie zawodów. Akurat zajęty jest pakowaniem skrzyń na kolejne strefy zmian. To takie miejsca, w których zawodnicy przesiadają się z roweru na narty biegowe albo wyskakują z nart, by resztę trasy pokonać pieszo. Mają tu kilka chwil na przebranie się i zabranie jedzenia na dalszą drogę. – Batony, żele energetyczne, guarana i tauryna w tabletkach, napoje izotoniczne – wylicza Mirek.