To nonsens, abyśmy inwestowali w krakowską hutę, kiedy kilkadziesiąt kilometrów dalej, w Hucie Katowice, nasz konkurent rozwija podobną produkcję - uzasadniali na konferencji w Linzu przedstawiciele Voest Alpine. Przypomnieli też, że od początku chcieli inwestować w obie polskie huty, ale nie spotkali się ze zrozumieniem ze strony ministra skarbu, który pozwolił, aby do położonych blisko siebie firm weszli różni inwestorzy strategiczni: Huta Katowice wybrała British Steel, a Huta T. Sendzimira - VAH. Jako drugi powód rezygnacji Austriacy podali ogólną recesję na rynkach stalowych, co nakazuje szczególną ostrożność w inwestowaniu. Na wiadomość o wyjściu Voest Alpine z Polski zareagowała wiedeńska giełda - akcje koncernu podskoczyły o 1,5 proc.
- Sytuacja jest przykra, ale nie tragiczna - uspokaja Jerzy Knapik, prezes HTS - zainteresowanie nami wyrażał także Thyssen-Krupp, jeden z największych koncernów świata, więc wracamy do tej oferty. Nie wykluczamy także znalezienia strategicznych partnerów gdzie indziej - świat się nie kończy na Europie, szansy będziemy szukać także w USA.
Złamany klucz
"Pozycja polskiego rządu i hut wydaje się coraz mniej godna pozazdroszczenia" - napisał "Wall Street Journal" po decyzji VAH. Chodzi o zamieszanie w prywatyzacji sektora stalowego, a w rezultacie opóźnienie i nowe problemy z Unią Europejską, która i do tej pory nie kryła niezadowolenia z tempa naprawy polskiego hutnictwa. Sean Murphy, londyński analityk rynku stalowego, powiedział, że "polski skarb państwa nigdy nie znajdzie nabywców osobno dla każdej z hut; ekonomiczna przyszłość obydwu pozostaje ze sobą w ścisłym związku".
Mamy więc kolejny hutniczy pasztet, a metalurgia to trzeci - po górnictwie i rolnictwie - najwyższy próg do struktur europejskich.