Archiwum Polityki

Diabli nadali

Drobiazgi - usunięcie chłopów, chodzących jak lis koło drogi, czy wygaszenie strajków - nie sprawiają, że władza naprawdę czuje się władzą. Gwarantuje jej to dopiero posiadanie własnych artystów. W archiwach pamięci zachowała się scena: Marilyn Monroe śpiewa dla Johna F. Kennedy´ego urodzinową laurkę. Szczęśliwa, że spotkało ją takie wyróżnienie.

Zdaje się, że niedawno w auli Politechniki Gdańskiej wydarzyło się coś podobnego. Finałem zjazdu RS AWS był popis Justyny Steczkowskiej. Czytam w "Wieczorze Wybrzeża", podsuniętym mi przez dobrego duszka: "Artystka wyraziła ubolewanie, że wszyscy panowie są nadal w garniturach i wyznała, iż marzy o... krawacie Mariana Krzaklewskiego. Szefa ťSŤ nazwała kwiatem męskiej urody. Ten, jak na gentlemana przystało, zdjął krawat i rzucił artystce. Justyna obcałowując część męskiej garderoby, obwiązała sobie nim nogę, a potem jednym szybkim ruchem przewiązała totem na biodra. Później zaprosiła Krzaklewskiego, jak i innych panów, na scenę, gdzie musieli zatańczyć..." Wzruszenie pieśniarki udzieliło się chyba sprawozdawcy: opis dorównuje wyśpiewywanej przez nią poezji. No ale przynajmniej wiemy, gdzie i kiedy Córka Szamana przemieniła się w duchową Córkę Szamańka. Czytam i podziwiam: pomysłowa i zarazem oszczędna ta panna S. (Steczkowska). Lata temu francuska gwiazdka Patachou obchodziła się gorzej z krawatami panów. Obcinała je nożyczkami, wybierając ofiary na widowni. Wychowana prorodzinnie, w szacunku dla wartości Justyna S. nigdy by sobie nie pozwoliła na akt dekadenckiego barbarzyństwa. Pewnie zachowała krawat, po zdjęciu z nogi jako drogą sercu pamiątkę. Patachou... O, nie była to sentymentalna panienka! Kiedyś, gdy przekraczała granicę (wtedy były jeszcze granice), funkcjonariusz stwierdził:

- Pani paszport jest fałszywy.

Polityka 7.1999 (2180) z dnia 13.02.1999; Groński; s. 85
Reklama