W "Rzeczpospolitej" (nr 61 dodatek "Plus-Minus") tekst Anny Frajlich pt. "Zabić koguta". Jest to esej analizujący dzisiejsze literackie sposoby zarzynania kur oraz dociekający powodów znacznej - jak się okazuje - we współczesnej prozie częstotliwości motywu dekapitacji kurczaka. "Widmo kurczaka z odrąbaną głową krąży po współczesnej prozie (...) Zastanawiające, że obrazy te powtarzają się w utworach różnych pisarzy. Co właściwie jest ich celem? Czy sprawdzają granice akceptacji okrucieństwa? Jakie jest ich przesłanie?" - zapytuje autorka i wbrew pozorom do pytań tych podchodzić należy z powagą.
Moja hipoteza badawcza jest taka: zjawisko uśmiercania kur celem przyrządzenia z nich na przykład rosołu jest zjawiskiem na tyle społecznie rozpowszechnionym i zarazem na tyle literacko powabnym, iż nie jest specjalną osobliwością zauważanie, a następnie odnotowywanie tego fenomenu w twórczości przez pisarzy, w tym także przez pisarzy różnych. Co więcej, pisarze na przykład średniego pokolenia mieli niechybnie sposobność, z racji swego znacznego już doświadczenia biograficznego (choćby podczas inspirujących wyjazdów na wieś), stykania się z rozmaitymi chałupniczymi egzekucjami drobiu i nie dziwota, że następnie w aranżacji czy to naturalistycznej, czy to symbolistycznej (zależnie od indywidualnego temperamentu) dawali odpowiednie sceny w swoich powieściach. Jak zresztą wynika z eseju, zarzynania kur doznawali naocznie nawet pisarze przedwojenni (Uniłowski), czyli można tu mówić o doświadczeniu ponadpokoleniowym, a nawet uniwersalnie historycznym.
Rzecz jasna istnieją zjawiska społecznie bardziej rozpowszechnione, których literatura nie utrwala. Na przykład niewątpliwie zwyczajem powszechniejszym od zwyczaju zabijania drobiu jest zwyczaj zjadania drobiu, o której to konsumpcji w dzisiejszej literaturze głucho.