Archiwum Polityki

Hallam Foe

Hallam Foe ma 18 lat i mnóstwo pretensji do świata. Nie planuje przyszłości, nie chce się uczyć, pewnie nawet nie wie, co znaczy słowo kariera. Niczym wyrośnięte dziecko chowa się w swej kryjówce na drzewie, skąd obserwuje przez lornetkę otoczenie – także swój dom rodzinny, w którym niedawno wydarzyła się tragedia. Matka Hallama popełniła samobójstwo, ojciec zaś, nie obnosząc się zbyt długo z żałobą, ożenił się ze swą sekretarką. Ale czy to na pewno było samobójstwo? Hallam nie ma wątpliwości, że wszystkiemu winna jest obecna macocha i próbuje dowieść, iż w zmowie z jego ojcem popełniła zbrodnię. Młody Szkot przypomina nieco Hamleta, z tą tylko różnicą, że bohater szekspirowski musiał pomścić śmierć ojca. Trupów tu wprawdzie nie będzie, pragnienie zemsty za wszelką cenę jest jednak podobne. Niczego nie zmieni ucieczka Hallama do Edynburga, gdzie nadal myśli o zemście i znajduje nowy obiekt do podglądania – jest nim Kate, pracownica działu kadr hotelu, która przypomina mu zmarłą matkę. Zatrudnia się w lokalu jako pomywacz, by być jak najbliżej dziewczyny. Pozna wszystkie jej tajemnice, a następnie nawiąże z nią burzliwy romans. Z kim jednak naprawdę romansuje – z dziewczyną czy z sobowtórem swej matki? Wkrótce chłopiec będzie zmuszony spojrzeć prawdzie w oczy. „Hallam Foe” Davida Mackenzie, nagradzany na wielu festiwalach (m.in. w Berlinie dostał nagrodę Niezależnego Jury), jest subtelnym i przenikliwym portretem psychologicznym młodego nadwrażliwego człowieka, z trudem przekraczającego próg dorosłości. Główną rolę zagrał przekonująco Jamie Bell, którego pamiętamy z filmu „Billy Elliot”. Wielbicielom twórczości Kieślowskiego zapewne przypomni bohatera „Krótkiego filmu o miłości”, który też podglądał fascynującą go kobietę.

Polityka 25.2008 (2659) z dnia 21.06.2008; Kultura; s. 62
Reklama