Piszę o sprawie powszechnie znanej, opisywanej i komentowanej w mediach, nie wykluczam też, że ta swoista „tragedia surrealistyczna” stanie się przedmiotem rozważań bez mała wszystkich kolegów felietonistów. Idzie mi o zeszłotygodniową obławę na zbiegłe z cyrku tygrysy, w wyniku której to dramatycznej operacji straty po obu stronach okazały się wyrównane: po stronie ścigających zabity został jeden weterynarz, po stronie uciekinierów zabity został jeden tygrys. Weterynarz zabity został wprawdzie nie przez zdesperowanych uciekinierów, ale przez swych roznamiętnionych pogonią sojuszników.
Polityka
13.2000
(2238) z dnia 25.03.2000;
Pilch;
s. 110