Archiwum Polityki

Dym

„Wojny tytoniowe”, TVP 2

Zrealizowany przez BBC, a teraz emitowany w Dwójce, serial dokumentalny „Wojny tytoniowe” można odbierać jako element kampanii antynikotynowej i zapewne znakomita większość widzów w ten sposób go traktuje. Palacze z dziurą w krtani, chorzy na raka, ofiary nałogu – to jedna odsłona. Druga to reprezentanci wielkich koncernów tytoniowych kierujący się wyłącznie kryterium zysku, pozbawieni wszelkich skrupułów na drodze do zapewnienia swoim firmom finansowego sukcesu.

Tytułowa wojna toczy się między producentami papierosów a ekspertami i badaczami dowodzącymi szkodliwości palenia. I w tym momencie przecieramy oczy ze zdumienia. Nawet niżej podpisany, choć pali, wie dobrze od czasów niepamiętnych, że palenie szkodzi, a tytoń uzależnia. Tymczasem z rzeczonego filmu dowiadujemy się, że koncerny tytoniowe dopiero w późnych latach 80. oficjalnie uznały szkodliwość palenia i uzależniający wpływ nikotyny. Jak widać to, co dziś wydaje się wszystkim oczywiste, jeszcze nie tak dawno uchodziło za kontrowersję. Przynajmniej w USA i Wielkiej Brytanii.

„Maine, rok 1974. Dwaj przedstawiciele koncernu tytoniowego wybrali się tu w podróż z Nowego Jorku. Kierują się w stronę domu pewnego naukowca, badającego wpływ dymu papierosowego na zdrowie zwierząt. Próbują nakłonić go do wymazania słowa »rak« z jego raportu” – tak zaczyna się drugi odcinek serialu, ale właściwie przez cały film przewija się wątek nieustannej walki, w której wszystkie chwyty są dozwolone. Szantaż, oszustwo reklamy, mataczenie w publicznych wypowiedziach, manipulowanie wynikami badań, groźby adresowane do tych ludzi z branży, którzy bez uzgodnień z konkurencją ujawniają niewygodne fakty.

Coś jednak sprawia, że obraz tytoniowej wojny ulega niejakiej komplikacji i ośmiela do refleksji nieco głębszej.

Polityka 13.2000 (2238) z dnia 25.03.2000; Tele Wizje; s. 111
Reklama