Archiwum Polityki

Asad, syn Asada

Chorujący od wielu miesięcy syryjski prezydent chciał oficjalnie namaścić syna na swojego następcę, ale nie zdążył. Marzył o pokoju z Izraelem – przekazanym w spadku synowi – ale nie potrafił tego osiągnąć. Syria wymagała pilnych reform gospodarczych, wielkiego wietrzenia, walki z korupcją, modernizacji – ale rządzący od 30 lat despotyczny przywódca nie miał już do tego głowy. Jedno co zdążył, to oczyścić synowi przedpole: dokonał takich zmian w armii i tajnej policji, które zagwarantowały, że władza zostanie w rodzinie. Przynajmniej na początek. Następca, 34-letni Baszar Asad, lekarz okulista, świeżej daty generał, rusza w nieznaną podróż. Jego największym atutem jest młodość, świeża krew, niezbędna aby próbować zmienić to, co od lat wymagało ciągle odkładanych zmian. W kraju, ale przede wszystkim na Bliskim Wschodzie. Syria jest jedynym sąsiedzkim państwem, które nie osiągnęło pokoju z Izraelem. Baszar, pozostający w przyjaźni z młodym władcą Jordanii Abdullahem i w dobrych stosunkach z dworem saudyjskim, ma wszelkie dane, by ten pokój zapewnić. Ale najpierw musi przetrwać u władzy pierwsze tygodnie i miesiące, narażony na dworskie spiski i knowania armii, której, chcąc odbierać przywileje, będzie musiał się narazić. Jeśli na początku nie spadnie z konia, później już powinien dać sobie radę.

Polityka 25.2000 (2250) z dnia 17.06.2000; Komentarze; s. 13
Reklama