Po wycofaniu się Unii Wolności z koalicji i z rządu obecny gabinet jest po raz pierwszy po 1989 r. rządem mniejszościowym, dysponującym 185 głosami w Sejmie. Ile ma głosów niepewnych – jeszcze nie wiadomo. Grupa posłów AWS kontestujących ważne rządowe projekty ustaw liczyła około 20 osób.
Rządy ugrupowań solidarnościowych z reguły miewały nikłą sejmową większość i wygrywanie lub przegrywanie ważnych głosowań jednym bądź dwoma głosami zdarzało się często. Wśród tych rządów prawdziwie wyjątkowy był gabinet Jana Krzysztofa Bieleckiego, który tak naprawdę nie miał żadnego zaplecza parlamentarnego, gdyż był gabinetem nie tyle mniejszościowym co autorskim, wspieranym przez Lecha Wałęsę, z dość wyraźnie wytyczonym horyzontem czasowym – do pierwszych prawdziwie demokratycznych wyborów.
Poprzednie rządy solidarnościowe działały w trudniejszej sytuacji prawnej, gdyż konstytucja nie zabezpieczała ich przed poselskimi harcami. Skutkiem takich harców Solidarności kierowanej przez Mariana Krzaklewskiego upadł rząd Hanny Suchockiej. Nie było wówczas instytucji konstruktywnego wotum nieufności (wniosek o wotum nieufności musi być połączony ze wskazaniem nowego premiera), a więc można było gabinet odwołać nie troszcząc się o to co dalej. Niewątpliwie tamto doświadczenie wpłynęło na kształt nowej ustawy zasadniczej, w której odwoływanie rządu bardziej skomplikowano. Skutek zaś jest taki, że obecny rząd może przegrywać wszystkie sejmowe głosowania i jest zupełnie bezpieczny, aż do czasu uchwalania budżetu. Ustawa budżetowa jest bowiem jedyną, której nieuchwalenie w terminie (Sejm ma na to czas do końca stycznia) może skutkować rozwiązaniem Sejmu (i automatycznie Senatu) przez prezydenta. Jeżeli prezydent z tej możliwości skorzysta (na podjęcie decyzji ma 14 dni), to wybory muszą odbyć się w ciągu 45 dni, a więc na przełomie marca i kwietnia.