Archiwum Polityki

Solaris

:-'

W krytycznych omówieniach powieści Stanisława Lema zwraca się najczęściej uwagę na filozoficzne tło książki, która jawi się w tym kontekście jako medytacja nad naturą ludzkiej świadomości. Amerykański reżyser Steven Soderbergh podążył innym tropem, najprostszym z możliwych, mianowicie dostrzegł w „Solaris” materiał na melodramat, różniący się od banalnych historii miłosnych jedynie kosmiczną scenerią. George Clooney jako psycholog solarysta wyrusza z Ziemi na stację kosmiczną Prometeusz z misją wyjaśnienia tajemniczych zjawisk zachodzących na jej pokładzie. Wszyscy mieszkańcy stacji są odwiedzani przez gości przybierających postać bliskich im ludzi. Replikantów przysyła planeta-ocean Solaris. Clooney mniej uwagi poświęca zagadkowej inteligencji, która produkuje ludzkie podobizny, zdecydowanie bardziej natomiast przeżywa kontakt z wysłanniczką zaświatów (Natascha McElhone), do złudzenia przypominającą jego ukochaną żonę, która popełniła samobójstwo. W filmie chodzi o wyrzuty sumienia człowieka, który pragnie naprawić błędy przeszłości (żona popełniła samobójstwo, bo Clooney nie chciał mieć z nią dziecka). Ta zmiana w stosunku do powieści Lema rujnuje całkowicie jej metaforyczny sens, polegający na pytaniu o granice poznania człowieka zmagającego się z kosmiczną samotnością.

(JAW)

:-) świetne
:-, dobre
:-' średnie
:-( złe
Polityka 7.2003 (2388) z dnia 15.02.2003; Kultura; s. 52
Reklama