Dzieło w ruchu – opisane drobiazgowo w słynnym eseju Umberto Eco („Dzieło otwarte. Forma i nieokreśloność w poetykach współczesnych”) – charakteryzując się luźną i nieokreśloną formą, otwiera pole niezliczonych możliwości interpretacji i odczytań. To, co daje nam jego autor, to tylko rama, którą sami wypełniamy substancją zrodzoną z naszej fantazji i wrażliwości. Dopiero połączone osobowości twórcy i odbiorcy nadają dziełu skończoną strukturę.
Co bowiem znaczy pusty szkielet, martwa materia budynku – bez mieszkańców, którzy go ożywią i zaadaptują do swoich potrzeb? Sterylne wnętrza mieszkań ze zdjęć w modnych czasopismach nie są architekturą. Stają się nią dopiero wtedy, gdy ktoś rzuci szlafrok na pośpiesznie zasłane łóżko, nie dosunie krzesła po obiedzie lub nie wytrze z parkietu śladów mokrych stóp. Podobnie miasto – z jego ulicami, gmachami, parkami, liniami energetycznymi – staje się miastem dopiero, gdy starsza pani w niemodnym płaszczu rozpocznie dysputę z urzędniczką w pocztowym okienku, a na parkowej ławce zaśnie pijak uśpiony gwarem dochodzącym z piaskownicy.
Miasto w ruchu
Odkrywanie w czasie.
Każdą epokę przenika duch, genius saeculi. Objawia się w nauce, filozofii, sztuce; jest myślą przewodnią, sposobem rozumienia świata i rządzących nim praw – także sposobem postrzegania i odczuwania przestrzeni. Według Sigfrieda Giediona („Przestrzeń, czas, architektura. Narodziny nowej tradycji”) każda epoka historyczna opracowała swoją własną koncepcję przestrzeni, która jest pochodną panującego światopoglądu, dominującego nurtu intelektualnego, wszystkiego, co w danym czasie ożywia i fascynuje wielkie umysły. Ludzie renesansu postrzegali i kształtowali otaczającą ich przestrzeń przez pryzmat perspektywy.