Archiwum Polityki

Twarde wodowanie

Kiedy stocznie w Gdyni, Szczecinie, Gdańsku traciły pieniądze i klientów, inni korzystali z gospodarczej prosperity. Na czym budowali sukces? Czy są jeszcze szanse, żeby pójść ich śladem?
JR/Polityka

W Chinach nowe stocznie wyrastały niczym grzyby po deszczu. W końcu 2005 r. było ich tam 70, w marcu 2008 r. już 177. W 2001 r. wartość statków budowanych w chińskich stoczniach wynosiła 2,3 mld euro, w 2007 r. – ponad 12 mld euro. W Chinach pracownik zarabia średnio 0,8 euro na godzinę, w Polsce – 12 euro. Gdyby wszystko zależało od kosztów pracy, to wcześniej niż stocznie w Polsce musiałyby zbankrutować chociażby te w Niemczech (32,8 euro na godzinę) i w Norwegii (43 euro). A jednak wciąż trwają, choć przemysł stoczniowy w zamożnych krajach Europy z roku na rok się kurczy. Pod bokiem starych graczy wyrastają też nowi, jak chociażby Turcja.

Dlaczego zachodnioeuropejskie stocznie jeszcze nie upadły? Statek statkowi nierówny nie tylko pod względem wielkości, ale i skomplikowania. Są takie, które mogą powstać tylko w nielicznych stoczniach. Najlepszy przykład to wycieczkowce. Co roku światową flotę wycieczkowców zasila 10–12 jednostek wartych setki milionów euro (do 900 mln euro za statek). Powstają one w kilku stoczniach europejskich (Włochy, Finlandia, Niemcy, Francja). Z roku na rok są większe i bardziej luksusowe. Przypominają małe miasta pełne rozrywek i atrakcji.

Armatorzy prześcigają się w pomysłach, jak zaskoczyć konkurencję i zwabić klientów. A konstruktorzy ich pomysły realizują. Na wycieczkowcach można znaleźć ścianki wspinaczkowe, sztuczne lodowiska, ring bokserski z widownią czy pole golfowe z naturalną trawą. Zwykłe jacuzzi to już standard. Zachwyt budzi jacuzzi wystające za burtę, zawieszone kilkadziesiąt metrów nad wodą.

Na ten rynek nie da się wejść z dnia na dzień. – Budowa tych statków wymaga dobrej organizacji pracy, znakomitej koordynacji – mówi Zbigniew Karpiński, dyrektor Centrum Techniki Okrętowej w Gdańsku, firmy należącej do stoczniowego zaplecza badawczo-rozwojowego.

Polityka 2.2009 (2687) z dnia 10.01.2009; Rynek; s. 38
Reklama