Archiwum Polityki

Mazurek Kajdaniarski

Do Mazurka stań wesoło, buntownicza wiaro” – nucę za każdym razem, kiedy oddaję się lekturze wywiadów redaktora Mazurka z „Dziennika”, to jest mniej więcej raz na rok. Niedawno redaktor przypiekał swoimi pytaniami posła PiS Karola Karskiego, który ma na sumieniu liczne zbrodnie w kraju i na Cyprze, w tym przynależność do organizacji zbrodniczej ZSP w latach studenckich.

„Do Zrzeszenia Studentów Polskich wstąpił pan w 1985 r.” – wypomina Karskiemu redaktor. „Zapisałem się na obozie zerowym...” – udaje Greka, a raczej Cypryjczyka, poseł. Wywiadowca nie daje się jednak omamić: „Dorosły człowiek, warszawiak z Żoliborza, mieszkający koło kościoła ks. Popiełuszki, nie rozróżniał w 1985 r. organizacji studenckich...”. Poseł, który w poprzedniej odpowiedzi udawał, że był dzieckiem zerowym, teraz udaje głupiego (co mu zresztą dobrze wychodzi) i mówi, że „ZSP nie było wówczas organizacją o charakterze politycznym”. – Nie ze mną takie numery! – zdaje się mówić Mazurek, więc przypomina Karskiemu, że „szefowie »zsypu« są dziś kojarzeni z SLD”. Przez kogo są kojarzeni, tego redaktor nie wyjaśnia, bo to jasne.

Karski wije się na mękach, a pryncypialny redaktor przypomina, że „zsyp” to była „przybudówka PZPR” i ciach oportunistę kajdanami: „Oczywiście nie był pan koniunkturalistą”. Okazuje się, że Karski miał później jeszcze większe grzechy na sumieniu: Był – o zgrozo! – radnym na Żoliborzu, a to znaczy, że był „akceptowany przez PRON”. Pod butem Mazurka koniunkturalista z PiS wije się jak piskorz, mówiąc, że „wtedy nie potrafił się w tym odnaleźć”, a także – słuchajcie, słuchajcie!

Polityka 2.2009 (2687) z dnia 10.01.2009; Passent; s. 88
Reklama