Pisarka J.K. Rowling oraz wytwórnia filmowa Warner Brothers mogą spać spokojnie: Indii nie ogarnęła puttaromania. Premiera „Hari Puttara”, bollywoodzkiej wersji światowego przeboju, w dwustu kinach naraz okazała się klapą. A film bardziej przypomina „Kevina samego w domu” niż słynne pierwowzory o czarodzieju Harrym. Recenzje były miażdżące: zdaniem „India Express” scenariusz ma takie dziury, że swobodnie przejechałyby ciężarówki, a internetowy Buzz18.com napisał, że reżysera należałoby wsadzić do paki i w ramach kary trzy razy dziennie puszczać mu jego dzieło. Wcześniej Warner Brothers domagali się w sądzie wstrzymania dystrybucji filmu z ewidentnych powodów, ale trafili na werdykt sędzi Revy Khetrapal, która orzekła, że miłośnicy Harry’ego Pottera to ludzie inteligentni, o dużym rozeznaniu kulturowym, a ci są w stanie bez trudu rozpoznać, że Hari Puttar, mimo podobnego brzmienia nazwiska, to zupełnie inna postać.