Archiwum Polityki

Cesarzowa i wojownicy

Superprodukcje kung-fu stały się wizytówką kina azjatyckiego. Najlepsze z nich (m.in. „Hero”, „Dom latających sztyletów”, „Cesarzowa”) ustawiły poprzeczkę oczekiwań niesłychanie wysoko. Nie jest jednak tajemnicą, że oprócz zapierających dech w piersiach szekspirowskich widowisk z cyrkowo-baletowymi pojedynkami bohaterskich rozbójników powstaje cała masa znacznie mniej ambitnych filmów, odcinających kupony od wykreowanej mody.

Jednym z nich jest właśnie popularna bajka w gwiazdorskiej obsadzie „Cesarzowa i wojownicy” Tony Ching Siu-Tunga. Rzecz się dzieje w bliżej nieokreślonej przeszłości, gdy nawróceni na ścieżkę dobra mordercy żyją samotnie w lasach i marzą o podniebnych lotach balonem. Zaś żądni władzy krewni tragicznie zmarłego cesarza zaczynają bezwzględną walkę o sukcesję. Zanim dojdzie do krwawego zderzenia tych dwóch światów, stanie między nimi piękna kobieta, córka monarchy, która będzie się starała zapobiec wojnom i wiszącej w powietrzu tragedii. W roli szlachetnej następczyni tronu zakochanej w rycerskim człowieku z lasu wystąpiła Kelly Chen, najpopularniejsza w Chinach piosenkarka (58 nagranych płyt), występująca z powodzeniem w musicalach, a od pewnego czasu również w kinie. W podłego siostrzeńca mordującego cesarza, a następnie spiskującego przeciwko jego ślicznej córce wcielił się Guo Xiao-Dong, obiecujący aktor młodego pokolenia. Największą jednak sławą w tym towarzystwie jest sam reżyser, wybitny choreograf pojedynków kung-fu, wieloletni współpracownik Zhanga Yimou, który m.in. ustawiał w jego imponujących freskach historycznych sceny bitewne. Pod tym względem „Cesarzowa i wojownicy” nie zawodzą.

Polityka 40.2008 (2674) z dnia 04.10.2008; Kultura; s. 54
Reklama