Archiwum Polityki

Fundacja

Z dwuletnim poślizgiem wchodzi na ekrany „Fundacja” Filipa Bajona, spóźniona nieco, prześmiewcza analiza przekrętów Trzeciej RP. Scenariusz powstał na podstawie reportażu śledczego, opublikowanego w „Polityce”, o pewnym biznesmenie, właścicielu niewielkiej firmy sprzątającej, który dzięki układom z lokalnymi działaczami partyjnymi szybko staje się milionerem. Wszystko odbywa się w majestacie prawa. Wiedząc, że parlament ma wkrótce zaostrzyć przepisy karne, nieprzeciętnie inteligentny oszust zakłada fundację dla dzieci poszkodowanych w wypadkach samochodowych. Pieniądze od sprawców przestępstw drogowych zaczynają płynąć szerokim strumieniem na jego konto. Mimo faktograficznej ścisłości film nie trzyma się mocno realiów, przeciwnie. Kryminalna fabuła została osadzona w groteskowo-bajkowej, gogolowskiej konwencji, z licznymi odniesieniami do „Martwych dusz”, „Rewizora”, a nawet „Biesów” Dostojewskiego. Grany przez Jana Nowickiego prezes złodziejskiej fundacji przypomina półobłąkanego błazna w stylu diabolicznego manipulatora Wierchowieńskiego. Paradoksalnie, ta literacka metafora nie działa na korzyść „Fundacji”. Zbyt mocno zostaje wyeksponowana egocentryczna osobowość bohatera. A za mało uwagi poświęca się na klarowne poprowadzenie dość zagmatwanej, sensacyjnej zgoła intrygi. Alegoria skorumpowanego miasteczka, gdzie każdy dobry obywatel jest łajdakiem biorącym łapówki, wydaje się aż nadto czytelna. Dialogi, oparte na cytatach z klasyków, nie ułatwiają zrozumienia psychologicznych relacji między założycielami lewej fundacji. Ale jedno zdanie warto przytoczyć, bo celnie oddaje obrazoburczy zamysł Bajona: „A może Polska jest piekłem jakiegoś innego kraju?

Polityka 41.2008 (2675) z dnia 11.10.2008; Kultura; s. 56
Reklama