Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Do trzech razy sztuka?

On sam dorósł do wielkiej polityki, ale sukces zarówno jego, jak i koalicji zależy od tego, czy dorosło do niej także PSL.

Wicepremier zbiera komplementy, że się zmienił i dużo w ostatnich latach nauczył. Ale w politycznej szafie Pawlaka jest wciąż sporo szkieletów.

Trzydziestoletni Pawlak znalazł się w Sejmie kontraktowym (1989–1991) jako przedstawiciel Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, wiejskiej przybudówki Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. We wsi Pacyna wypatrzyli go i zorganizowali mu kampanię wyborczą działacze Związku Młodzieży Wiejskiej, zeteselowskiej młodzieżówki. Waldemar Pawlak prowadził, wraz z rodzicami, 20-hektarowe gospodarstwo. Do dziś mieszka w nim jego formalna żona Elżbieta wraz z najmłodszym synem. Dwoje starszych podążyło za ojcem do Warszawy, tu wspólnie wynajmują mieszkanie.

Kłopotliwi starzy znajomi

Dzięki ZMW młody rolnik i zarazem początkujący dziennikarz „Tygodnika Płockiego” wchodząc do Sejmu w 1989 r. przeistoczył się w polityka, który chłopskie stronnictwo miał odciąć od przeszłości i wprowadzić w nowe czasy. W 1991 r. został prezesem partii. Zaczął zręcznie od zmiany szyldu, ze Zjednoczonego na Polskie Stronnictwo Ludowe, przypisując się do przedwojennej tradycji ruchu ludowego i jego bohatera Wincentego Witosa.

Kiedy nagle, po upadku rządu Jana Olszewskiego w 1992 r., został desygnowany na premiera, nawet nie miał czasu popełnić błędów. Premierował raptem 33 dni, bez żadnej szansy na utworzenie rządu. Tylko po to, by dać czas nowej koalicji, która formowała się wokół Hanny Suchockiej. Kandydat na premiera w parlamentarnej grze o władzę odegrał wtedy rolę pionka. Ale było warto: pokazał się i zaistniał na politycznej scenie. Kiedy więc po trzech latach znów został premierem, nie był postacią nieznaną.

Wydania specjalne archiwalne Ludzie Roku 2008 (90143) z dnia 27.12.2007; s. 19
Reklama