Obwodnica Augustowa przez Dolinę Rospudy, sztandarowa inwestycja IV RP, kończy się kompromitacją i ogromnymi stratami. Kilka dni temu Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) zadecydowała o ostatecznym przerwaniu prac budowlanych i odstąpieniu od umowy z wykonawcą, firmą Budimex-Dromex. Powód: wyczerpanie drogi sądowej, na której GDDKiA usiłowała wykazać, że inwestycja została przygotowana zgodnie z prawem i nie jest samowolą budowlaną. Innego zdania były organizacje ekologiczne i rzecznik praw obywatelskich i to im sądy przyznały rację.
Wcześniej podobny los spotkał inną podlaską inwestycję drogową – obwodnicę Wasilkowa. Obie drogi miały być prezentem PiS dla Podlasia przed przedterminowymi wyborami do sejmiku wojewódzkiego w maju 2007 r. Decyzja o podjęciu budowy mimo poważnych wątpliwości prawnych oraz protestów organizacji ekologicznych walczących w obronie Doliny Rospudy (należącej do obszaru chronionego Natura 2000), a potem Komisji Europejskiej, była prezentowana jako polityczna demonstracja determinacji rządu Jarosława Kaczyńskiego w starciu z bezdusznymi brukselskimi biurokratami. Budowy nie zatrzymano, gdy w polskich sądach zaczęły zapadać decyzje niekorzystne dla GDDKiA, a KE zdecydowała się wystąpić przeciwko Polsce do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.
Sytuacja nie zmieniła się po wyborach, choć premier Tusk zapowiadał, że sprawę Augustowa „postawi z głowy na nogi”. Państwowy inwestor przyjął taktykę faktów dokonanych – prace prowadzono poza odcinkiem Natura 2000, ale planów nie zmieniano. „Polityka” półtora roku temu ostrzegała, że skończy się to fiaskiem i podwójnymi stratami – w postaci nakładów na budowę, a potem na rozbiórkę. Okazało się, że mieliśmy rację.