Na inaugurację Obamy Polski Instytut Spraw Międzynarodowych zorganizował konferencję na temat spodziewanej polityki zagranicznej nowego amerykańskiego rządu. Jednym z referentów był Andrew C. Kuchins, dyrektor programów rosyjskich i euroazjatyckich w waszyngtońskim think tanku CSIS (tym samym, którym współkieruje Zbigniew Brzeziński). Dziadek Kuchinsa, Roman, pochodził z Polski i jeśli nazwisko „Kuchins” czytać po angielsku, domyślimy się zaraz, że nazywał się Kaczyński. Ekspert z pewnym zażenowaniem objaśnił, że mimo swojskiego pochodzenia w Polsce jest pierwszy raz, a w Rosji był 70 razy. Dlaczego? Może dlatego, że ojciec o Rosji mówił tak złe rzeczy, iż syn postanowił, na normalnej zasadzie pokoleniowego sprzeciwu, problem sprawdzić i stał się jednym z najważniejszych w USA autorów piszących o rosyjskiej polityce zagranicznej. „Rosjanie nie są złem. Są po prostu Rosjanami” – powiedział w Warszawie. Kuchins ocenił też, że Rosji, przy mentalności postkolonialnej, nie stać na imperialną politykę, gdyż kryzys finansowy i gospodarczy dotknął ją mocniej, niż można było się spodziewać. Ekipa Obamy, choć nie ma jeszcze wypracowanej polityki wobec Moskwy, zastanie Rosję bardziej skłonną do układania się z Ameryką.